You are currently viewing Mądrzejsza o tydzień #6. Maciora bez ambicji.

Mądrzejsza o tydzień #6. Maciora bez ambicji.

Ja: Mam dwa zlecenia i muszę iść do urzędu, bo mam nieważny dowód i nic nie jestem w stanie załatwić.
Moje dziecko: O ósmej rano wpadnę w histerię, bo nie chcę brać zabawkowego autobusu do przedszkola, chociaż nikt wcale nie kazał mi go tam zabrać. O dziewiątej będę się darł o to, że chcę jechać do babci, skoro nie poszedłem do przedszkola. O dziewiątej trzydzieści krzyczę, bo mama złożyła łóżko. O dziesiątej będę płakać, bo chciałem zjeść kanapkę na łóżku, a mama podała mi ją, gdy siedziałem na fotelu. Ostatecznie o dziesiątej dwadzieścia siedem siedzę i krzyczę, bo jestem głodny, ale na łóżku też już nie chcę jeść.
Internet*: Kobieta powinna mieć ambicje, być niezależna, rozwijać się zawodowo. Nawet zwierzę potrafi urodzić dzieci. Maciora bez ambicji. Ja bym tak nie potrafiła.

*Zdania wyrwane z komentarzy pod artykułem na temat wielodzietności na jednym z czołowych portali parentingowych.


Post piszę właściwie sama dla siebie. Zazwyczaj, gdy nie daję sobie z czymś nerwowo rady, pomaga mi poukładanie sobie tego w głowie, a żeby to zrobić, muszę albo o tym opowiedzieć, albo napisać, i spojrzeć z boku. Aktualnie po chwili frustracji uznałam, że idę dzisiaj na żywioł. Co się uda, to się uda. Resztę zagryzę gorzką czekoladą. 😉

Przez weekend musimy przemyśleć, co dalej. Czy jest sens płacić za prywatne przedszkole, skoro Wojtek połowę miesiąca choruje, a w pozostałe dni chodzi w kratkę, bo nie jesteśmy w stanie go zaprowadzić. Góry nie przeskoczę. Szarpanie się z tym, co jest ode mnie niezależne, wyzwala tylko bezsensowne nerwy, a te nie dość, że do niczego nie prowadzą, to jeszcze odbijają się na wszystkich i dodatkowo utrudniają sytuację. Oprócz Wojtka w domu jest pięć innych osób, z których każda ma plany i potrzeby.

Najpierw napisałam tu zdanie “znowu będę musiała schować swoje ambicje do kieszeni, pewnie do września”, a potem pomyślałam sobie, że to bez sensu. Zamiast czekać, trzeba żyć tu i teraz. Tak, jak to jest możliwe. Drzwi zatrzasnęły mi się tuż przed nosem? No trudno, wepchnę się oknem.

Pewnie nie zrobię dzisiaj wiele z tego, co zaplanowałam, za to mogę zrobić rzeczy, które odkładałam od dawna. Praca z Wojtkiem jest niemożliwa, bo nie jestem w stanie wystarczająco się skoncentrować, ale pisanie po jednym zdaniu z doskoku jakoś się udaje. No dobra, po pół zdania. 😉 😀

Może uda mi się przerobić krótką lekcję z jakiegoś szkolenia na strefie kursów. Na pewno uda mi się posprzątać bałagan w szafie. Drażni mnie on od dawna, a codziennie przekładam ogarnięcie go na jutro. Do urzędu z krzyczącym i marudnym dzieckiem raczej nie pójdę, ale spacer wyjdzie nam obojgu na dobre. W każdym razie grunt to nie dołować się sytuacją.

Podejście na dzisiaj: próbować, dopasować się, zmienić plany. Jak się uda, to się cieszyć. A jak nie, to trudno. Działać, zamiast rozczulać się i analizować.

Dodaj komentarz