Mąka, jabłka, cukier, jajka, margaryna, cynamon i dziesięć kilometrów tatrzańskiego szlaku to przepis na szarlotkę z górskiego schroniska. Jest tylko jedno miejsce, gdzie jadłem lepszą, ale to nie wpis o Prokocimiu, tylko o Tatrach.
O ile, bez trudu, jestem w stanie wskazać najgorszy jabłecznik świata – to ten z MacDonaldsa; ma tyle samo wspólnego z szarlotką, co nugetsy z kurczakami – o tyle wybranie najlepszego jabłkowego ciastka ze schroniska jest trudniejsze z uwagi na decydujący składnik, czyli okoliczności (nie tylko przyrody).
Poniższy ranking jest, jak wszystkie rankingi, subiektywny, a z chwilą gdy go przedstawiam może już być nieaktualny (z wyjątkiem pierwszego miejsca). Wsio pławajet jak powiedział kiedyś znakomity radziecki filozof Pantariejew. Zmieniają się też Tatry, ajenci schronisk i liczba turystów na szlakach. Ósme miejsce w rankingu, z uwagi na tych ostatnich, długo się nie zmieni.
8 – Szarlotka z Morskiego Oka
Mała, sucha, twarda, przypalona. W dodatku dostałem kawałek z rogu blachy. Okoliczności przyrody, z wyjątkiem asfaltowej ceprostrady, są tu przepiękne, ale to za mało by ciastko mogło się obronić.
7 – Szarlotka z Kalatówek
Jakie schronisko taka szarlotka. Tak, wiem, to nie jest schronisko tylko hotel dla krupówkowych narciarzy. Podobnie z ciastkami. Niczym się nie różnią od tych z zakopiańskich cukierni. A może to te same?
6 – Szarlotka z Murowańca
Drugie, najbardziej oblegane przez turystów miejsce w Tatrach, ale daleko mu do odpustowej atmosfery Morskiego Oka. Szarlotka smakuje różnie. Po dotarciu tu z Kuźnic jest bardziej niż przeciętna, ale gdy schodzisz z Koziego albo Zawratu – rewelacja. Jak oni to robią?
5 – Szarlotka z Kondratowej
Schronisko jest tak małe, że latem, obowiązkowo rozkładamy się na łące i spożywamy ją na leżąco. Przyglądamy się wielobarwnemu tłumowi zmierzającemu na Giewont. My idziemy w innym kierunku. Zupełnie innym.
4 – Szarlotka z Chochołowskiej
Rzadko tu zaglądam. Dolina wprawdzie piękna ale góry robią się już mniejsze, bo to końcówka naszych Tatr. Warto zjeść podwójną porcję przed wejściem na Grzesia, Wołowiec i dalej ku Czerwonym Wierchom. Ciastko jest zaskakująco dobre jak na tak duży schroniskowy kombinat, który musi sprostać wiosennym najazdom krokusowych podziwiaczy i letnim, rodzinnym spacerom. Piszę to bez żadnej ironii. Zawsze będzie mi bliżej do niedzielnych turystów z dolin niż tych z galerii (handlowych).
3 – Szarlotka z Roztoki
Już mówię gdzie to jest, bo naprawdę warto tam zajrzeć. Gdy dotrzecie do Wodogrzmotów Mickiewicza, a zanim skręcicie na zielony szlak ku Pięciu Stawom, zejdźcie niebieskim w dół, do najbardziej zacisznego, kultowego schroniska w Tatrach. To tylko piętnaście minut marszu. Przy dużym szczęściu może uda się wam wypatrzeć niedźwiedzia – to ich matecznik. Na miejscu zjecie pyszną szarlotkę ( bita śmietana niestety w sprayu) i być może uda wam się zrobić zdjęcie z Krzysztofem Wielickim, Kingą Baranowską czy Anną Czerwińską. Lepszej rekomendacji nie trzeba.
2 – Szarlotka z Pięciu Stawów
Trzy najwyższe miejsca w rankingu zajmuje to samo ciastko. Teoretycznie niczym się nie różni, może poza dodatkami. Praktycznie nasza ocena zależy od długości szlaku jaki pokonaliśmy, stopnia naszego zmęczenia, pogody w Tatrach i osoby, z którą idziemy. I nawet gdyby szarlotka z Pięciu Stawów była robiona przez Chińczyków w Szanghaju i płynęła miesiąc przez ocean w zamkniętym kontenerze, to i tak smakowałaby… No nie, trochę się zagalopowałem. Na szczęście jest robiona na miejscu.
(…) Następny etap tworzenia smakowitej szarlotki zależy od pieca kuchennego i osoby, która dopilnuje ognia by nie był zbyt duży ani też za mały. Ciasto w tradycyjnym piecu lubi się szybko przypalać, więc, kiedy szarlotka wychodzi z pieca równomiernie przypieczona widać uśmiech na twarzy dziewczyny, twórczyni tego jakby nie było arcydzieła… (cyt. ze strony Schronisko Górskie PTTK-Ornak)
1 – Szarlotka z Ornaku
Kościeliska jest moją ulubioną tatrzańską doliną. Od tego miejsca rozpoczęło się moje zwiedzanie Tatr wiele szarlotek temu. Tu, po raz pierwszy, pokazałem góry mojemu synowi. Tu, pierwszy raz byłem z Anią. Szarlotka z Ornaku to nie jest zwykłe ciastko z jabłkami. To stan ducha i umysłu, bo w tatrzańskich schroniskach nie chodzi o to by zjeść ciastko, ale by mieć je z kim zjeść.
Jeśli szarlotka to ta mojej mamy! Jestem jej wierna od lat i sama muszę nauczyć się taką robić żeby przekazać ten smak dzieciakom 🙂
Szarlotki jem tylko w sprawdzonych miejscach i raczej dużo mniej obleganych niż MO. Moje ukochane ciacho <3
Co za oryginalny ranking! Przyjemnie czytało się ten wpis 🙂 Ja też mam swoją ulubioną szarlotkę, jadłam ją w krakowskiej kawiarni Sjesta Cafe.